Moonrise Kingdom

Choć kolejny wpis kinowy miał dotyczyć całkiem zgrabnej produkcji s-f, czyli Loopera, to wczorajsze zapoznanie się z Moonrise Kingdom całkowicie zmieniło moje priorytety. Stąd też, poniższa notka – zbiór refleksji na temat produkcji, dotyczyć będzie właśnie filmu Kochankowie z Księżyca. O zgrozo! Spolszczonego tytułu nie mam zamiaru więcej w tym tekście użyć. Jest tragiczny i zastanawiam się czemu, po raz kolejny, dystrybutor zdecydował się na zupełnie nieadekwatne tłumaczenie. Przy okazji, nie zdziwię się, jeżeli przez takie właśnie posunięcie, film odpuści sobie sporo osób przekonanych, że musi to być głupia komedia romantyczna lub też bajka dla dzieci. Brawa dla polskiego dystrybutora...

Moonrise Kingdom jest bowiem jedną z tych pozycji, które prędzej się wykoleją, niźli będą jechać po utartych torach jakiegokolwiek gatunku. Jeżeli już musimy szufladkować, to produkcję znajdziemy zarówno pod literką D – jak dramat, K – jak komedia, R – jak romans, B – jak bubble reality, na pierwszym zaś miejscu I – jak indie. Ciężko też będzie porównać ją do innych filmów. Dla mnie to skrzyżowanie Submarine, Stań przy mnie, Stardust czy Mr. Nobody. Praktycznie na tym można by poprzestać by co bardziej świadomego kinomana zachęcić do obejrzenia dzieła. My jednak pójdziemy o krok dalej! Reżyser - Wes Andersen (nieznany mi wcześniej z żadnej produkcji) stworzył bowiem film na swój sposób magiczny. Film, w którym każdy odnajdzie cząstkę siebie sprzed lat.

Moonrise Kingdom zaskakuje obsadą. Nigdy nie spodziewałbym się w takiej produkcji Bruce’a Willisa, którego przecież jeszcze parę dni temu oglądałem w Niezniszczalnych czy Looperze właśnie. Powiem szczerze, za Willisem nigdy jakoś bardzo nie przepadałem, jego gra aktorska w omawianym filmie przypadła mi jednak do gustu. Był naturalny, a w rolę zagubionego policjanta romantyka wcielił się lepiej niż w niejednego twardego gliniarza z NYPD. Zaskakuje też fakt, że taka sława gra drugoplanową w gruncie rzeczy rolę. Podobnie sprawy się mają w przypadku Edwarda Nortona, któremu przyszło odtworzyć rolę komendanta drużyny harcerskiej. W swoim mundurku wygląda nieco groteskowo, zawsze jednak twierdziłem, że umiał wcielać się w najróżniejsze role. Tak było i tym razem. Króciutką rolę otrzymała też Tilda Swinton i Bill Murray. Obsada naprawdę jest więc bajeczna. Ciężko powiedzieć, co zachęciło gwiazdy do zagrania drugoplanowych w gruncie rzeczy ról w stosunkowo krótkim filmie. Mam nadzieję, że stało się to za sprawą kapitalnego scenariusza!

Pierwsze skrzypce przyszło zaś zagrać świeżym, młodym aktorom. Głównego bohatera – Sama, odtwarza Jared Gilman, w rolę Suzy wcieliła się zaś Kara Hayward (bardzo ciekawej urody). Gilman gra rewelacyjnie, trudno mi wyobrazić sobie kogokolwiek innego na jego miejsce. Hayward przed kamerami zachowuje się zaś bardzo specyficznie. Z początku myślałem, że wynika to ze słabej gry aktorskiej, po czasie zrozumiałem jednak, że w postać o takim charakterze po prostu przyszło jej się wcielić. Jest intrygująca i bardzo przyciąga swoją osobą uwagę, choć z początku może irytować pewien manieryzm, który wkradł się w jej zachowania.

Pomijając bardzo dobrą grę aktorów, na słowa uznania zasługuje też ścieżka dźwiękowa. Odpowiadał za nią sam Alexandre Desplat, komponujący wcześniej muzykę do takich produkcji jak Rzeź, Idy Marcowe, Drzewo Życia, Jak zostać królem, Proroka i wielu innych. W filmie nie zabrakło również wyśmienitych kawałków klasycznych, z przeważającą ilością dzieł Benjamina Brittena. Obiecuję, że tych wysłuchacie z chęcią do samego końca filmu.

Zdjęcia są poprawne i ładne. Film ma nieco teatralny charakter, dlatego też nie należy spodziewać się po nim ujęć rodem z filmów sensacyjnych. Dominują statyczne, centralne kadry. Istotne jest bowiem to, co jest pokazywane a nie jak to jest pokazywane. Scenografia zaś jest przepiękna. Film osadzono w latach 60 i dodano mu charakterystyczną magiczną otoczkę. Dużo zrobiły też filtry obrazowe, dzięki którym kolorystyka utrzymana jest w żółtej tonacji retro.

Wszystkie te zabiegi wpasowują się jak ulał w konwencję filmu. Filmu uroczego i bajkowego. Filmu opowiadającego o tym jak bardzo chcemy być dorośli, gdy jeszcze jesteśmy dziećmi i jak bardzo tego żałujemy, gdy już otrzymamy tak upragnioną pełnoletniość. Filmu o tym, że czasem pochopni w swych decyzjach, idący za głosem serca, są w rezultacie mądrzejsi od biorących wszystko na logikę i doświadczonych przez los. W końcu filmu o tym, że każdy z nas potrzebuje akceptacji i aprobaty, bowiem nikt nie jest idealny, i o tym, że nigdy nie jest za późno by dokonać w swoim życiu zmian na lepsze. Jednocześnie, patrząc na ekran, większość z nas odnajdzie w którymś z bohaterów siebie, przypomni sobie swoją pierwszą miłość i pierwsze pocałunki. Z uśmiechem na ustach.

Obawiam się tylko, że część osób nie podzieli mojego zachwytu dziełem. Nie zdziwię się, jeżeli niektórzy odbiorcy uznają film za mało interesujący i w gruncie rzeczy nijak odzwierciedlający to, co o nim napisałem. Być może część stwierdzi nawet, że jest on płytki i niepotrzebnie przerysowany. Wszystko zależy od nastawienia i wewnętrznej wrażliwości, bo choć nie jest to ciężki, wyciskający łzy dramat, to nie jest to także prosta w odbiorze komedia, jakby się niektórym mogło z początku wydawać. Moonrise Kingdom lepiej obejrzeć w spokoju domowego zacisza, w samotności lub z drugą połówką, zamiast na wypełnionej po brzegi sali kinowej. Mam nadzieję, że najnowsze dzieło Wesa Andersena przypadnie Wam do gustu. Gorąco polecam!

PS. Wczoraj wybrałem się zaś na długo oczekiwany Atlas Chmur – jeżeli zastanawiacie się na co lepiej iść do kina, to zdecydowanie bardziej polecam Atlas. Oceniam go na równi z Moonrise Kingdom – efekty specjalne i długość produkcji robią jednak swoje. Braci Wachowskich lepiej obejrzeć na dużym ekranie, Wesa Andersena na małym.

Autor: Błażej Kopera

Zdjęcie: Wikipedia

Twoja ocena: Brak Średnia: 8.3

Dodaj nową odpowiedź

WskazówkiWskazówki
CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na poniższym obrazku.
By submitting this form, you accept the Mollom privacy policy.

Serwis używa plików cookie, które są niezbędne do komfortowego korzystania z portalu, m.in. utrzymania sesji logowania. Możesz w dowolnej chwili zmodyfikować ustawienia cookie w swojej przeglądarce. Aby dowiedzieć się więcej przeczytaj informacje o cookie.